Sierpniowe zawirowania na giełdach akcji skłaniają wielu inwestorów do stawiania pytań o aktualność stwierdzenia, że rynki akcji nadal znajdują się w długoterminowej hossie. Od szczytu ustanowionego 20 maja 2024 (wtórnie przetestowanego 01 lipca 2024) WIG spadł o 13,5%, co jest największym tego typu ruchem od października 2023 r. Podobnie zachowały się inne indeksy światowe: amerykański S&P500 spadł o 9,6%, a niemiecki DAX o 9,8%. Przecena zdecydowanie przyspieszyła w pierwszych dniach sierpnia, napędzana gorszymi niż spodziewane informacjami makroekonomicznymi ze Stanów Zjednoczonych oraz doniesieniami o możliwej eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. Przecena połączona z negatywnym przepływem informacji doprowadziła do radykalnego pogorszenia nastrojów inwestorów. Indeks paniki obliczany przez Goldman Sachs osiągnął w ostatnich dniach jeden z najbardziej ekstremalnych poziomów od dwóch lat. Zapewne analogiczne pogorszenie sentymentu inwestorów zaobserwujemy w najbliższym odczycie krajowego badania INI.
A zatem hossa, czy może już bessa? Jak zwykle w takich momentach proponuję odwołać się do teorii, sprawdzonych wzorców historycznych i spojrzeć na rynek nieco bardziej z lotu ptaka, niejako odsuwając bieżące komentarze medialne i tłumiąc chwilowe emocje.
Klasycznie w literaturze bessę definiuje się jako spadek przekraczający 20%. Już na pierwszy rzut oka widać, iż pomimo panicznej zniżki, daleko nam do tego typu wartości. Spadki oscylujące w okolicach 10% skłaniają raczej do kwalifikowania aktualnej przeceny jako średnioterminowej korekty. Oczywiście nie znamy dziś docelowego zakresu spadku, niemniej jednak uznając, że kluczowe czynniki makro (dezinflacja i stopniowe ożywienie gospodarcze po szoku pandemicznym i wojennym) nie zmieniły się i otoczenie nadal sprzyja kontynuacji trendu wzrostowego, można rozważać, że przecena jest bliska wypełnienia swojego zakresu w przebytym dystansie (głębokości spadku). Podobnie proporcje czasowe wskazują, że miejsce wyczerpania ruchu typowe dla średnioterminowej korekty jest nieodległe. W teorii uznaje się, że korekty tego typu trwają od 6 do 8 tygodni. Jeśli za faktyczny początek zniżki uznamy 01 lipca, od kiedy ta sama tendencja zapanowała na wszystkich rynkach, 6-8 tygodni lokowałoby nasze oczekiwania co do wyczerpania spadków w pierwszej połowie sierpnia. Pomocne mogą okazać się również odczyty nastroju. Jakkolwiek napisałem wyżej, że odczyt indeksu paniki Goldman Sachs osiągnął jeden z bardziej ekstremalnych poziomów w historii, to należy też dodać, że podobne wartości notował on w październiku 2022 i 2023 roku, a zatem w momentach rynkowego dołków, po których indeksy przez wiele miesięcy pięły się w górę. Jest to zresztą zgodne z wielokrotnie potwierdzoną regułą giełdową, że emocje i komentarze medialne są zwykle spóźnione względem rzeczywistych wydarzeń rynkowych o jeden ”cykl”, tj. kiedy rynki rozpoczynają zniżki większość inwestorów interpretuje to jako okazję rynkową, natomiast nagłówki gazet obwieszczające bessę, czy też informujące o panice na giełdach, zwykle pojawiają się w okolicach istotnych punktów zwrotnych.
Czy po raz kolejny historyczne obserwacje się potwierdzą? Zakładam, że jest to bardzo prawdopodobne. Jako swego rodzaju weryfikację, że patrząc z lotu ptaka, nadal wszystko jest pod kontrolą, chciałbym przywołać część mojego kwietniowego komentarza, pisanego w trakcie zwyżek i kiedy nastroje były dokładnie odwrotne:
„Niezwykłe jest tu podobieństwo do pocovidowej hossy, która miała podobną długość w czasie i dystansie, ale również do wcześniejszych cyklicznych fal wzrostowych, które zwykle trwały 18-24 miesiące (zasięg zwyżek bywał różny). W tym kontekście należałoby więc uznać, że obecna fala wzrostowa jest już mocno dojrzała i należałoby oczekiwać poważniejszej korekty notowań. Drugi aspekt… techniczny. Zwyżki ostatnich miesięcy doprowadziły do wybicia ponad poziom maksimum poprzedniej hossy a następnie do serii historycznych rekordów indeksów. W ten sposób poziom 74 500 i położony nieco niżej 66 000 (szczyt z 2018 roku) stały się w naturalny sposób linią obrony, czy jak to się określa w żargonie analizy technicznej, poziomem wsparcia, który tak długo jak rynek go nie przebije w dół, będzie pełnił rolę potwierdzenia, że nadal znajdujemy się w długoterminowej hossie.”.
Adam Dakowicz, iMercado